Podobno godzina 3 nad
ranem to pora, o której wszelkie demony są najaktywniejsze. Jednak Cristie nie
odczuwała niczego poza smutkiem. Siedząc na swoim łóżku, spoglądała przez okno
na księżyc w pełni. Gdyby nie wypełniający ją żal, uznałaby ten widok za
przepiękny. Srebrna poświata sprawiała, że wszystko wyglądało przerażająco, ale
i magicznie.
Magia.
Młodsze dziewczynki
uważały magię za coś cudownego, utożsamiały ją z wróżkami w kolorowych sukniach
z błyszczącymi skrzydłami i świecącymi różdżkami. Natomiast dorośli twierdzili,
że coś takiego jak magia nie istnieje.
Ona jednak wiedziała.
Nie dość, że coś takiego istnieje, to na dodatek drzemie w NIEJ SAMEJ! Jakaś moc
ją wypełniała – tego była pewna. Ale jaka? – nie wiedziała. Gdyby ktoś się jej
zapytał, jak się o tym dowiedziała, nie potrafiłaby powiedzieć. Po prostu to
czuła!
Za każdym razem gdy o
tym myślała, przypominała sobie swoje ostatnie spotkanie z wujkiem. Obiecał jej
wtedy, że ją stąd zabierze. W dniu jej 18 urodzin przybędzie tu i zabierze ze
sobą. Niecierpliwie wyczekiwała tego dnia. Zostały już tylko 2 lata, a opuści
sierociniec na zawsze! Sierociniec. Jak ona nie znosiła tego miejsca! Gdy
zginęli jej rodzice, przez okres roku zajmował się nią wuj Richard. Jednak dla
jej bezpieczeństwa został zmuszony oddać ją właśnie tu. Najpierw jej jednak
obiecał… Widziała wtedy w jego oczach szczerość, determinację i coś jeszcze,
czego nie umiała nazwać. Była więc pewna, że nie złamie danego słowa.
Nie miała mu za złe, że
oddał ją do tego miejsca. Nie rozumiała, gdy wuj tłumaczył, że to dla jej
bezpieczeństwa. Nie wiedziała, co jej mogło grozić. Jednak posłuchała go i bez
narzekania zamieszkała w sierocińcu. Gdyby była starsza, może by jej nie oddał.
Niestety, jako 5 letnia dziewczynka nie potrafiłaby o siebie zadbać, gdyby
wujek akurat nie miał dla niej czasu…
Niespodziewanie z
zadumy wyrwało ją skrzypienie sąsiedniego łóżka. Obróciła się. W ciemności
ujrzała parę ciemnych, błyszczących oczu należących do Lydii, jej przyjaciółki.
- Nie możesz spać? – Spytała.
- Tak… - odpowiedziała Cristie – jeszcze tylko 2
lata. Wiesz o czym mówię…
- Wiem… - Stwierdziła znużona Lydia. – Zbyt często o
tym wspominasz. Zaczęło mnie to już nudzić. Chyba zapomniałaś, że większość z
nas wyjdzie stąd również za 2 lata! Niezbyt miło się tego słucha, wiedząc, że
ty masz dokąd pójść po opuszczeniu tego miejsca, a my nie!
- Co złego w tym, że się cieszę? – Zdenerwowała się
Cristie.
- Nic, ale
jest to denerwujące! My nie wiemy, co się z nami stanie w przyszłości, a ty
jesteś pewna tego, że będziesz miała dach nad głową!
Cristie poczuła, że
rosną jej paznokcie, tak jak zawsze, gdy się denerwowała oraz – tak jak zwykle
– miała ochotę rzucić się na Lydię i zacząć drapać. Stłumiła jednak chęć
zrobienia krzywdy przyjaciółce, a zamiast tego położyła się do łóżka, plecami
do Lydii. Zasypiając, usłyszała jeszcze cichy płacz współlokatorki.
~Raving