Witam, witam :) Jednak udało mi się wrzucić rozdział wcześniej!!! Yeeeeaaa!!! A teraz zapraszam do czytania :)
Ach!!! Jeszcze jedno!!! Chciałabym zadedykować ten rozdział Crucio :) Dla cb kochana :*
–
Cristie!!!
Jeszcze
nim krzyk dziewczynki przebrzmiał jej w uszach, ona już biegła. Biegła, nie
zwracając uwagi na nic wokół. Biegła niczym wiatr. Mimo iż gałęzie drzew
smagały ją po twarzy, zostawiając krwawe ślady, ona nie zatrzymywała się. Teraz
Trace jest najważniejsza! Musi ją ochronić! Oczy jej łzawiły od nadmiernego
wysiłku i bólu, słone krople mieszały się z krwią ze zranionych policzków i
spływały jej po twarzy, drażniąc rany. Nogi odmawiały posłuszeństwa, ukłucia w
lewym boku i brak tchu dawały znak, by przystanęła. Jednak ona nieubłaganie
biegła, ciągle słysząc krzyk dziewczynki.
–
Cristie!!! Ratunku!!!
Dziewczyna
przyspieszyła biegu, choć było to prawie niemożliwe. Dalej przedzierała się
przez zarośla, smagana po twarzy gałęziami. Jej głowę zaczęły zasypywać
pytania. Gdzie ona jest??!! Gdzie jest Tracie??! Dlaczego już nie krzyczy? Co
jej się stało?
Kątem
oka zauważyła jakiś ruch przed sobą, po lewej stronie. Obróciła głowę. Serce
momentalnie jej stanęło. Pomiędzy zaroślami ujrzała dwie szamoczące się postaci.
Płomiennorude włosy Tracie wyróżniały się wśród wszechobecnej zieleni.
Dziewczynka usiłowała wyrwać się z uścisku napastnika, jednak nie miała szans z
dużo większym przeciwnikiem.
–
Trace!!! – krzyknęła Cristie, by odwrócić uwagę obcego. Podziałało. Napastnik
obrócił głowę w stronę dziewczyny. Cristie szybko uniosła łuk, nie zaprzestając
biegu, naciągnęła cięciwę, wymierzyła i wypuściła strzałę, która ze
złowieszczym świstem przecięła powietrze. Jednak nie dotarła do zamierzonego
celu. Obcy szybko uskoczył w bok, padając na ziemię, nadal z Tracie w
ramionach. Strzała minęła go o kilka cali. Rozluźnił na chwilę swój uścisk, co dziewczynka
natychmiast wykorzystała. Szybko wyplątała się z jego ramion i potykając się,
biegła do Cristie. Dziewczyna szybko nałożyła kolejną strzałę na cięciwę i
podbiegła do przerażonej towarzyszki. Pięciolatka dopadła do Cristie i
szlochając, objęła ją chudymi ramionami w pasie.
–
Obiecałaś, że mnie nie zostawisz samej! – Zaszlochała w bluzkę dziewczyny. Cristie
jednak nie przytuliła jej, obserwując chłopaka, który ją zaatakował. Właśnie
podnosił się z ziemi.
– Nie
strzelaj! – krzyknął do niej.
– Daj mi
jakieś powód, bym nie zastrzeliła cię w tym momencie, to może się zastanowię –
odpowiedziała mu, groźnie marszcząc brwi. – Czego od nas chcesz?! – ponownie
naciągnęła łuk, aż pierzasta lotka strzały połaskotała ją w zraniony policzek,
a kciuk dotknął kącika jej ust. Wyglądała bardzo groźnie z zakrwawioną twarzą, na
której nie dało się zauważyć cienia lęku.
– Nic
wam nie zrobię!
– I
myślisz, że ci uwierzę? Po tym, co przed chwilą zobaczyłam?
–
Spokojnie, daj mi wytłumaczyć!
– Kim
jesteś? – spytała dziewczyna, nie zważając na jego słowa.
–
Nazywam się Davon – postąpił krok na przód.
– Nie
ruszaj się! – Cristie wycelowała strzałą w jego serce, gotowa w każdej chwili
wypuścić z palców pierzastą lotkę. – Zostań tam, gdzie stoisz, bo inaczej
strzelę. A uwierz mi, bardzo rzadko chybiam, a z takiej odległości nigdy. Czego
od nas chcesz?
– Lepiej
by mi się tłumaczyło, gdybym nie widział przed sobą strzały gotowej mnie zabić.
–
Zamknij się i tłumacz! – warknęła.
– Yyyyy,
no wiesz, jak się zamknę, to nie będę
mógł ci nic wytłumaczyć – uśmiechnął się, ukazując rząd równych, białych zębów.
Cristie przyjrzała mu się uważnie. Głowę chłopaka okalała ciemna czupryna,
brązowe, duże oczy z długim wachlarzem czarnych rzęs patrzyły na dziewczynę z
wesołymi iskierkami, trochę zawadiacko. Jego skóra miała zdrowy, opalony
odcień. Kształtne usta, ułożone w pięknym uśmiechu, dopełniały całości. Był
wysoki, przez jego koszulkę wyraźnie rysowały się mięśnie. „Musi być bardzo
silny. Gdyby doszło do bezpośredniego starcia pomiędzy nami, na pewno nie
miałabym szans. No, ale teraz to ja mam przewagę.” pomyślała. Na pewno każdej
innej dziewczynie na widok chłopaka zmiękłyby nogi, ale nie Cristie. Ona była
inna.
Opuściła
łuk, jednak nie zdjęła strzały z cięciwy.
– Tak
jest dużo lepiej – stwierdził chłopak i znów błysnął białymi zębami.
– A
teraz opowiadaj – rozkazała Cristie.
– No
dobra. Po prostu wędruję na północ, do rodziny. Gdy usłyszałem, że uciekłyście,
postanowiłem was odnaleźć i ruszyć z wami. Pomyślałem, że mogłybyście sobie nie
poradzić same, w lesie. Mam swoje
źródła, więc wiedziałem, że nie poszłyście na wschód, tylko w inną stronę.
Udało mi się was wytropić, co nie było trudne, najwyraźniej ta mała – wskazał
na Tracie chowającą się za plecami Cristie – nie za bardzo umie się poruszać po
lesie. Zostawiała ślady. Co prawda, tropiciele, których wysłali z sierocińca,
ich nie zauważyli, ale ja naprawdę potrafię zobaczyć każde ślady… No prawie
każde, z twoimi było bardzo trudno. Niezła jesteś w tym – uśmiechnął się. - Więc podążałem za wami i dopiero dzisiaj udało
mi się was dogonić. Obserwowałem was od rana. Gdy ty gdzieś poszłaś i
zostawiłaś tą rudą czuprynkę samą, postanowiłem w końcu się wam pokazać.
Podszedłem do małej, a ona się wystraszyła, zaczęła krzyczeć i uciekać, więc ją
goniłem. Gdy już ją złapałem, zjawiłaś się ty. A co było dalej, to sama już
wiesz – zakończył swą opowieść. – Hej, mała, nie chciałem cię przestraszyć!
Przepraszam… - Zwrócił się do Tracie. Dziewczynka wychyliła się lekko zza
Cristie, by po chwili znów się schować.
Cristie
przez chwilę próbowała przetrawić słowa chłopaka, by po chwili całkiem opuścić
łuk i schować strzałę do kołczanu. Wyciągnęła rękę do Davona.
– Jestem
Cristine – przedstawiła się. Po minie chłopaka widać było, że zdziwiło go to
imię, jednak szybko otrząsnął się z szoku i uścisnął dłoń dziewczyny.
– Davon,
ale to już wiesz – uśmiechnął się do niej. Przez chwilę spoglądali na siebie
badawczo. Cristie nadal miała wątpliwości, czy może mu zaufać.
– Skąd
mogę mieć pewność, że nic nam nie zrobisz? – Zapytała nagle.
– Wiesz…
Gdybym miał w planach zrobienie wam krzywdy, nie pokazywałbym się temu małemu
rudzielcowi – uśmiechnął się do Tracie, której jedno oko wyłoniło się właśnie
zza pleców Cristie – ale poczekałbym do nocy i zaatakował znienacka. Nie mam
racji? – Spytał.
– Chyba
masz… - westchnęła Cristie. – Ale wiedz, że nie jestem całkowicie przekonana do
ciebie! – Odwróciła się do towarzyszki.
– Tracie, Davon ci nic nie zrobi, nie bój się! Przywitaj się z nim –
popchnęła delikatnie pięciolatkę w stronę chłopaka. Dziewczynka, nadal
przestraszona, stała niczym słup soli, patrząc na Davona wielkimi ze strachu
oczami. Chłopak ukucnął przed nią i podał jej dłoń. Przepraszam mała, że cię
wystraszyłem. Zgoda? – Uśmiechnął się zachęcająco. Dziewczynka powoli pokiwała
głową i odwzajemniła uścisk. Po chwili znów cofnęła się do swojej opiekunki,
lecz tym razem stała obok dziewczyny.
–
Cristie? – Zaczęła nieśmiało.
– Tak,
kochanie? – Spytała dziewczyna.
– Głodna
jestem – wyznała pięciolatka. Rzeczywiście, gdy Tracie o tym wspomniała,
Cristie także poczuła, że burczy jej w brzuchu. Przecież miała zapolować, nim
wróci do dziewczynki! Ale przez Davona całkiem o tym zapomniała.
– Och, w
takim razie muszę zapolować… - Zamyśliła się. Bała się zostawiać pięciolatkę z
obcym. Ale musi zdobyć jedzenie! -
Tracie, zostałabyś z Davonem? – Spytała, lecz zobaczyła strach w oczach
dziewczynki. - On ci naprawdę nic nie zrobi, a ja muszę coś upolować.
– No
dobrze… - Zgodziła się niepewnie Trace.
–
Dziękuję kochanie – pocałowała ją w czoło i posłała pocieszający uśmiech. –
Niedługo wrócę – zapewniła dziewczynkę, ale słowa te były także ostrzeżeniem
dla chłopaka. Davon skinął nieznacznie głową, dając jej do zrozumienia, że rozumie.
– Nic
jej nie będzie – zapewnił dziewczynę.
–
Dobrze… - odwróciła się i odeszła kilka kroków, ale nagle przystanęła i znów
spojrzała na chłopaka. – Mam jeszcze jedno pytanie… – Davon skinął głową, by
dać jej znak, że słucha. – Jak ci się udało nas obserwować od rana tak, że cię
nie zauważyłam? – spojrzała wyczekująco na chłopkaka. Davon uśmiechnął się do
niej zadziornie.
– Bo
jestem taki, jak ty – odpowiedział.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, wiem.... Rozdział krótki... Proszę, nie bijcie mnie za to!!! Niestety, wena nie dopisała na tyle, żeby rozdział był dłuższy, ale zdarzyło się w nim dużo, więc mam nadzieję, że to wam zrekompensuje długość notki :)
~Raving