czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 3

***3***

Pięciolatka obejrzała się za siebie. Inne dzieci zajęte były zabawą, a opiekun – pilnowaniem malców. Nie zauważą zniknięcia dziewczynki aż do obiadu.
-Kici, kici – szepnęła do smukłego kota o umaszczeniu podobnym do rysia. - Cześć, Kiciu. Jestem Tracie. Wiesz, kto to Cristie?
Kocica (to bez wątpienia była ona) usiadła.
-Uciekła, bo nie chciała być adoptowana. Wiesz, Kiciu, co to znaczy? Jakaś rodzina chciała ją mieć. Tylko ona nie chciała być ich. Pójdę za nią, wiesz, Kiciu? Pójdę. Bo Cristie poszła na wschód. Idziesz ze mną, Kiciu? Na wschód?
-Miau...
-Fajnie. To chodźmy, Kiciu. Na wschód. Za Cristie. Bo ja nie chcę zostać tu sama, bez niej.
Chcąc, nie chcąc, kocica ruszyła za nią. Kiedy zaczęło się szarzeć, kocica wybiegła naprzód, po czym skręciła w las. Przystanęła na skraju i obejrzała się za siebie, by mieć pewność, że dziewczynka za nią idzie. Miauknęła znacząco. Gdzieś w głowie Tracie usłyszała szept:
Chodź za mną.
-Iść za tobą, Kiciu?
-Miau.
-No, dobrze. A znajdziesz drogę powrotną na trakt?
Prychnęła. Ona miałaby zgubić się w lesie!?
Pospiesz się. Chodź!
Ruszyły przez las. Otaczające je drzewa rzucały ciemne cienie, od których ciarki przechodziły po plecach, najlżejszy szelest sprawiał, że włosy stawały dęba. Tracie jednak się nie bała. Z dziecięcą naiwnością wierzyła, że wędrująca z nią kocica ją obroni. Sama „opiekunka” dziewczynki nie okazywała choć cienia lęku czy niepokoju. Doskonale widziała wszelkie szczegóły i dobrze wykorzystywała swój wzrok, przypatrując się co charakterystyczniejszym pniom. W końcu doszły do dębu, którego, całkiem wysokie, porośnięte mchem korzenie tworzyły coś na kształt niecki, wypełnionej liśćmi. Sprawdziwszy, czy nie widać ich z traktu, kocica położyła się w niej, dając znak Tracie, by zrobiła to samo.
Na dziś koniec wędrówki.
-Masz rację, Kiciu – westchnęła dziewczynka. - Trzeba już odpocząć. Zrobiło się ciemno...
Tracie ułożyła się wygodnie obok kocicy, otuliła się szczelnie kurteczką w kolorze brudnej zieleni. Zasnęła niemal natychmiast, posapując z uchyloną buzią. Kocica również się zdrzemnęła, jej sen był jednak bardzo czujny; cały czas pozostawała w gotowości do ucieczki, lub – co bardziej prawdopodobne – ataku. Wstała około czterech godzin później, krótko po północy. Otrzepała się i przeciągnęła, jak to koty mają w zwyczaju. Lecz nie tylko one... Spojrzała na Tracie i odeszła kawałek w głąb lasu. Słyszała leśne zwierzątka, wyczuwała węchem ich zapachowe ślady, prowadzące do, tylko teoretycznie, bezpiecznych kryjówek. W praktyce pozostawały łatwym celem dla drapieżnika. A drapieżnikiem była kocica.
Nagle zmieniła się w szesnastoletnią dziewczynę. Niemal natychmiast pożałowała zmiany. Jej kocie zmysły uległy osłabieniu, ale wciąż pozostawały wyczulone w stosunku do zwykłych ludzi. Choć nie wyczuwała już zbyt dobrze zapachów zwierząt, nadal mogła bez większego trudu wytropić królika. Poprawiła torbę na ramieniu, sięgnęła do kołczanu po strzałę, którą nałożyła na cięciwę łuku, dotychczas trzymanego w prawej dłoni.
Coś się za nią poruszyło. Coś niedużego. Napięła łuk. Zwolniła pocisk, obracając się. Jeśli ktoś by ją obserwował, stwierdziłby, że nie wycelowała. Błąd. Wycelowała, ale zajęło jej to ułamek sekundy. Trafione zwierzę zakwiliło cicho z bólu i zaskoczenia, potem jednak nie poruszyło się i nie wydało żadnego dźwięku. Poczuła zapach świeżej krwi.
Wróciła do Tracie, niosąc królika. Położyła go na kamieniu, by usunąć to, co nie nadawało się do zjedzenia. Rozpaliła małe ognisko, tak małe, by nikt nie zauważył światła ani dymu. Umieściła zwierzątko na prowizorycznym rożnie, zrobionym z trzech patyków i zmieniła się w kota. Tak, w tej pozycji było o wiele wygodniej. Usiadła na ziemi, przyglądając się dziewczynce.
Dziewczynka była mniejsza i szczuplejsza, niż większość dzieci w jej wieku. Ruda czuprynka opadała falami do chudych ramion. Skóra zdawała się lśnić w blasku ognia, za dnia miała lekko opalony odcień. Mały nosek otaczały setki drobniutkich piegów, a oczy, które teraz były zamknięte, miały zielone tęczówki. Lekko uchylone usta odsłaniały równe, białe zęby. Drobne dłonie ukryła pod kurtką.
Nikt nie wiedział, jak i dlaczego znalazła się w sierocińcu. Była tam od wieku niemowlęcego. Siłą rzeczy, nie mogła nic pamiętać sprzed tamtego czasu. Nie wiedzieć czemu, Cristie szybko zaczęła się nią opiekować. Tracie zawsze uważała ją za chodzący ideał i cały czas podążała za nią. Były dla siebie jak siostry. Jeśli tylko mogły, spędzały czas ze sobą. Nic więc dziwnego, że postanowiła uciec z nią.
***
Dłuższy czas później małą dziewczynkę obudził zapach pieczeni. Przetarła oczy i zobaczyła ognisko, na którym piekł się królik. Obok siedziała kocica, która ewidentnie się do niej UŚMIECHAŁA. Przetarła oczy, niewyspana, i ziewnęła.
-To dla mnie, Kiciu?
-Miau.
Kotka podeszła do niej, stanęła na prostych łapach. Zaczęła rosnąć, ogon i sierść znikały, uszy zmalały, kocia mordka zmieniła się w twarz, włosy urosły. Wszystko to trwało mniej, niż sekundę. Usta dziewczynki już otwierały się do krzyku, lecz postać stłumiła wrzask ręką, tak, że z jej ust wydobył się tylko dziwny, nieartykułowany odgłos.
-Cicho, Trace! To ja – syknęła.
-Cristie! - szepnęła z ulgą pięciolatka i przytuliła się do przyjaciółki tak mocno, że dziewczynie zabrakło powietrza w płucach. 

~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że dopiero teraz :) mam nadzieję, że się podoba ;)
/Dizzy

3 komentarze:

  1. Zawsze ciężko mi napisać coś w komentarzu, bo często nie potrafię opisać uczuć, które pojawiają się po przeczytaniu. Generalnie rozdział naprawdę fajny, lekko się czytało i to najważniejsze - ale jest krótki! Kobiety kochane, obie, rozdziały mają się nie kończyć! Taka dygresja moja, a wracając do głównego tematu, to naprawdę fajna jest więź stworzona między dziewczynami. :) Jednak dziwi mnie, że Tracie słyszała w głowie głos i się nie zdziwiła "skąd;jak;dlaczego", ale skoro wspominałyście, że akcja dzieje się w średniowieczu i z tego powodu uczą sztuki posługiwania się bronią, to być może to normalne... Nie wiem. :) Ale z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, szybciutko!

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie bój się Crucio, my się dopiero rozkręcamy :) Mamy nadzieję, że będzie coraz lepiej :) To dopiero początek, więc może nie ma jakiejś bardzo rozbudowanej akcji, ale poczekaj troszkę, to się przekonasz na co nas stać :) Nie piszę więcej, dam się wypowiedzieć na ten temat Dizzy, bo to jej rozdział :)
    Pozdrowionka
    ~Raving <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótki - wiem. Ale to Raving pisze tasiemce... Ogólnie miał być jeszcze krótszy, ale kiedy zaczęły powstawać kolejne rozdziały - w wersji papierowej - dopiero okazało się, że powinien być dłuższy. I musiałam porozciągać gdzie się dało, nie zmieniając zbytnio akcji - mówię wam, mega trudne zadanie! Hmm, co do tego głosu... nie spodziewałam się, że będzie aż tyle pytań... Tracie to bardzo mocno, hmm, ufająca osoba. Nie zastanawia się zbytnio nad wieloma istotnymi dla Was szczegółami. Ma tylko pięć lat, ale ufa. Po prostu, bez zastanowienia. Było to dla niej oczywiste, że wie, czego "Kicia" chce. Na podobnej zasadzie jak my rozmawiamy ze swoimi kotami i psami: wydaje nam się czasami, że telepatycznie odpowiadają, a tu jest tak naprawdę. Mam nadzieję, że w miarę jasno wytłumaczyłam :)
    pozduffka
    ~Dizzy <3

    OdpowiedzUsuń